Chciałam, żebyśmy spędzili wspólnie kilka godzin w Wigilię. Niestety, rodzina ma inne plany Zamarzyła mi się gwarna Wigilia. Pierwszy udziału odmówił syn, potem siostra i brat Nasza czytelniczka jest zawiedziona, że nic nie wyszło z jej wigilijnych planów: Im jestem starsza, tym bardziej doceniam zdarzenia, sytuacje, spotkania, które niosły z sobą radość. Od zawsze z rozrzewnieniem wspominam Wigilię w domu babci. Mieszkaliśmy tam wtedy wszyscy, jak określała to babcia „na ścisk". Każda rodzina miała jeden pokój, wspólna kuchnia, wspólna łazienka. Z perspektywy kilkuletniego dziecka nie traktowałam tych warunków jako niedogodności. Na co dzień zabawa z kuzynami pod czujnym okiem babci, posiłki przy ogromnym stole w pokoju dziadków. Pamiętam, że jedliśmy o różnych porach, a babcia czuwała przy piecu, żeby każdy dostał ciepły obiad. Każdy spędza czas, jak chce Dlatego w wieku 36 lat po raz pierwszy spędzę święta po swojemu. Wiem, że rodzice nie zaakceptują mojej decyzji. Czytaj także: Pierwszy raz spędzę święta po swojemu. Usłyszę, że jestem samolubna, ale zdania nie zmienię Wigilia w domu babci była wyjątkowa. Ponad dwadzieścia osób przy stole, rozmowy, śmiechy, niecierpliwość nas dzieci, żeby zobaczyć, co leży pod choinką. W tym roku zamarzyła mi się taka ludna i gwarna Wigilia. Może jestem zbyt sentymentalna albo zadziałał syndrom opuszczonego gniazda, bo pół roku temu nasz syn się ożenił i wyprowadził z domu. Pierwszy udziału odmówił syn. Dla niego to pierwsze święta z żoną i zamierzają je spędzić po swojemu. Wyjeżdżają za granice w weekend przed świętami i wpadną do nas dopiero w niedzielę po świętach, jak wylądują w Polsce. – Chyba to rozumiesz, mamo – powiedział. Przytaknęła, choć nie rozumiem. Odmówiła także moja dwanaście lat młodsza siostra. Studiuje podyplomowo w weekendy i wreszcie chce odpocząć. Już podobno ustalili z mężem, że nic nie gotują. Nie zamierzają wychodzić z łóżka, do którego zabierają laptopa, żeby nadrobić zaległości w serialach. – Każdy spędza ten czas, jak chce. Nie obraź się, ale powinnaś to uszanować. Może za rok, jak skończę studia – wykręciła się. Przykro mi, że zamiast przybyć gości, to ich ubyło Zadzwoniłam też do brata, choć nasz kontakt jest, nazwijmy to luźny. Mieszka nad morzem, często wyjeżdża. Dzwoni do mamy, ale wpada rzadko. Okazało się, że jest już zaproszony do znajomych. – Nie mogę im odmówić, są dla mnie jak rodzina – dodał. Oczywiście obiecał wpaść w święta do naszej mamy, ale „tylko na szybką kawę, bo odwiedzi przy okazji znajomych". Zrobiło mi się przykro, bo zamiast przybyć gości na wigilijnej kolacji, to ich ubyło. Spędzimy ją w trójkę – ja, mąż i moja mama. Postaram się, żeby było miło i pysznie, ale brak ścisku przy stole będzie mnie smucił. Szkoda, że mój plan się nie powiódł. Chyba powinnam się pogodzić z tym, że myśląc o dobrostanie, odnosimy go tylko do siebie? Skoro to ja jestem najważniejsza, inne osoby schodzą na dalszy plan? Wiem, że nie można zmuszać ludzi do robienia czegoś wbrew sobie. Ale przecież nikomu nie stałaby się krzywda, gdybyśmy spędzili ze sobą kilka godzin. Chyba że oni myślą inaczej… Małgorzata Kmita*: Szanowna Czytelniczko, święta Bożego Narodzenia często należą do najbarwniejszych i najpiękniejszych wspomnień nie tylko z naszego dzieciństwa, ale i dalszych etapów życia. Kojarzą się z rodzinnym ciepłem, miłością i poczuciem bezpieczeństwa. Rozumiem pani frustrację, ponieważ zgromadzenie choć raz do roku całej rodziny, aby wspólnie celebrować tradycję, rozmawiać i dzielić się nowinami i szczegółami z życia jest dobrą inicjatywą i mogłoby być pozytywne dla wszystkich. Tak jak pani pisze, chodzi o spędzenie ze sobą kilku godzin. Przeanalizujmy zatem, co mogło sprawić, że pani bliscy podeszli do tematu inaczej. Jeśli tradycja „uschła", to ożywianie jej może napotkać opór Nie mam pomysłu, co zrobić, żeby w święta poczuła radość, a nie frustrację Czytaj także: Stałam się zakładniczką świąt według scenariusza narzuconego przez mamę. Zamiast radości czuję frustrację Rolą tradycji jest wyznaczanie ram czasowych, które stanowią stały punkt odniesienia z roku na rok. Taki stały punkt pozwala z jednej strony na przyjemne i pozytywne wspomnienie, ale z drugiej strony ta stałość może skłonić do porównań z przeszłymi latami, co może okazać się trudne, bo nie ma już tego, co było dawniej. Opisuje pani święta sprzed lat, z pani dzieciństwa. Nie wiem, jakie były święta w okresie pani dorosłości. Czy ta grupowa Wigilia zamarzyła się pani po raz pierwszy po latach? Czy tradycja była podtrzymywana? Pytam, ponieważ gdyby tradycja była pielęgnowana, prawdopodobnie członkowie najbliższej rodziny zaplanowaliby obecność na rodzinnej Wigilii. Natomiast jeśli tradycja „uschła" już lata temu, próba ożywienia jej po latach może zaskoczyć krewnych, którzy nie oczekiwali tradycyjnej Wigilii. Widzę tu dwie opcje. Albo dla członków rodziny Wigilia nie jest tak ważna jak dla pani, albo mieli inne powody odrzucenia zaproszenia. Oczywiście każdy z wymienionych członków rodziny może mieć zupełnie inną motywację niż pozostali. Nie dla wszystkich święta to magia Zacznijmy od pierwszego możliwego powodu. Pani wspomnienia z dzieciństwa są piękne i pełne magii. Czy rozmawiała pani z rodzeństwem oraz synem o tym, jakie są ich wspomnienia? Każdy z nas może inaczej odbierać te same zdarzenia. Niektórym osobom święta kojarzą się głównie z obowiązkami, nerwową atmosferą podczas przygotowań i żmudnego gotowania i pieczenia już na kilka dni przed Wigilią. Innym osobom święta kojarzą się z byciem ośmieszanym przez złośliwych kuzynów lub natrętnymi pytaniami wujka, zawsze takimi samymi kłótniami na temat polityki czy religii albo serią militarnych rozkazów „podaj, przynieś, posprzątaj" wydawanych przez babcię czy mamę przez cały wigilijny wieczór. Dla niektórych osób główną emocją podczas świąt może być żałoba po kimś bliskim. Właśnie podczas takich specjalnych okazji ból bywa szczególnie silny. Czy mogłoby to być powodem dla kogoś z bliskich, aby unikać tradycyjnej Wigilii? To będą pierwsze święta bez ojca. Najchętniej bym je przespała Czytaj także: To będą pierwsze święta bez ojca. Najchętniej bym je przespała Nie dla wszystkich święta były lub są magią i warto spróbować zrozumieć, jakie mają wspomnienia i skojarzenia poszczególni członkowie rodziny. Proszę spróbować zapytać o ich uczucia, porozmawiać z nimi otwarcie i bez oceniania. Pewnie w tym roku to już nie zmieni ich planów, ale może skłonić ich do innego podejścia do kwestii świąt w kolejnych latach. Potępianie to tylko reakcja ego Przyjrzyjmy się drugiemu możliwemu powodowi decyzji o niespędzaniu Wigilii rodzinnie. Święta Bożego Narodzenia to tylko kilka dni raz do roku. A jak wyglądają pani relacje z synem i synową, siostrą i bratem przez resztę roku? Być może tu powinniśmy poszukać przyczyn odmówienia spędzenia Wigilii razem. Zacznijmy od brata. Opisuje pani relacje z nim jako "luźne". Pisze pani, że dzwoni do mamy i wpadnie do niej, nie do pani. Wydaje się, że jest tutaj dystans, który sprawia, że nie wykazuje on potrzeby kontaktu nawet w święta. Z drugiej strony ma znajomych, z którymi spędzi Wigilię, więc sama okazja nie jest mu całkowicie obojętna. Zastanówmy się zatem, dlaczego brat czuje, że znajomym nie może odmówić, bo „są dla niego jak rodzina", natomiast faktycznej rodzinie może odmówić? To ewidentny paradoks, więc warto go wyjaśnić. Uwaga, nie chodzi tu o ocenianie zachowania pani brata. Potępianie to tylko reakcja ego, przyklejenie etykietki, że jakieś zachowanie jest „złe", co nas tylko oddala od próby zrozumienia, z czego jakieś zachowanie wynika. Proszę spróbować zrozumieć przyczynę, bez oceniania. Czy brat czuł się mało ważny dla pani, bo mieszka daleko, często wyjeżdża i kontakt jest sporadyczny? A może jest samotny i spotkania rodzinne przypominają mu o tym, dlatego łatwiej jest mu spędzać czas z przyjaciółmi, którzy też są singlami? Czy jego słaba relacja z panią wynika z jakiegoś dawnego konfliktu, który nigdy nie został rozwiązany? A może po prostu jest skupiony na sobie, nie zastanawia się, że jego zachowanie może być raniące i mogłaby pani porozmawiać z nim o traktowaniu rodziny bardziej priorytetowo? Wspólne spotkania rodzinne bywają czasem polem bitwy A jaką ma pani relację z siostrą? Jak często rozmawia z nią pani i interesuje się jej życiem? Jak często ona pyta, jak pani się czuje? Rozumiem, że siostra chce odpocząć i nie ma ochoty gotować, ale, prawdę mówiąc, brzmi to jak wymówka. Wystarczy umówić się, że w tym roku to pani gotuje lub wystarczy kupić gotowe uszka czy ciasta – istotą świąt nie jest przecież gotowanie, tylko przede wszystkim rodzinne celebrowanie. A czym jest odpoczynek to już kwestia własnej definicji. Dlaczego kolacja z rodziną, wspólne rozmowy, żarty i wspomnienia miałyby nie być odpoczynkiem od studiów i pracy? Wydaje się zatem, że nie chodzi tu o sam odpoczynek i niechęć do gotowania. Czy spotkania pani rodziny są faktycznie wspólnym odpoczynkiem? Czy atmosfera jest ciepła, życzliwa i przyjemna? Czy może siostra unika wspólnej Wigilii, bo pojawiają się oceniające komentarze, krytyka czy konflikty? Wspólne spotkania rodzinne bywają czasem polem bitwy. Wystarczy jeden konfliktowy członek rodziny, żeby zepsuć atmosferę dla wszystkich. Proszę się zastanowić, czy pani mąż lub mama nie bywa trudna/y w relacjach rodzinnych? Może warto zapytać siostrę, czy dobrze się czuje w czasie odwiedzin? A może jej mąż nie czuje się mile widziany? Nienawidzę świąt. Teściowa traktuje mnie jak służącą. Posiłki muszą być na określoną godzinę, ja podaję do stołu, sprzątam, zmywam. Czytaj także: Z powodu teściowej nienawidzę świąt. Mąż spędza je przytulony do swojej matki zamiast do mnie Jeśli chodzi o decyzję syna, być może potrzebuje poczuć wolność i niezależność, skoro raptem pół roku temu wyprowadził się z domu? A może wyjazd za granicę na nietradycyjne święta był marzeniem jego żony? Może po prostu chcą mieć romantyczny czas dla siebie, bo to ich pierwsze święta razem. Próby wpędzania w poczucie winy zwykle przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego Co zatem może pani teraz zrobić? Po pierwsze, proszę zaakceptować decyzję pani bliskich. Tak jak pani pisze, mają do niej prawo i nic nie można zrobić na siłę. Wszyscy wiemy, że próby przekonywania, czy wpędzania w poczucie winy, zwykle przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego. Po drugie, proszę spróbować ich zrozumieć poprzez podjęcie szczerej rozmowy z każdym z nich osobno. Proszę wyjaśnić, że nie próbuje pani zmienić ich zdania, tylko chce pani poznać ich podejście – jeśli będą chcieli o nim opowiedzieć. Jeśli nie, proszę nie naciskać. Po trzecie, proszę szczerze i jasno opisać swoje uczucia, żeby byli świadomi, jak ważne było to dla pani. Z pani listu odniosłam wrażenie, że przytaknęła pani, ukrywając swoją prawdziwą reakcję, więc teoretycznie mogliby nie być świadomi, jak bardzo jest pani przykro. Proszę odnieść się tylko do swoich uczuć, bez obwiniania i oceniania. Na przykład może pani powiedzieć coś w stylu: "Bardzo cieszyłam się na wspólne spędzenie czasu z tobą/wami, bo najważniejsze dni w roku zawsze lubię spędzać z tobą. Chcę, żebyśmy zawsze byli sobie bliscy/ były sobie bliskie. Zasmuciło mnie, że w tym roku nie będziemy obchodzić Wigilii razem. Mam nadzieję, że w kolejnych latach odtworzymy tradycję i znów będziemy na święta wszyscy razem". Szczera, bezpośrednia komunikacja bez oceniania może wszystko wyjaśnić i pogłębić relację. W małej grupce można dać z siebie wszystko Po czwarte i ostatnie, najlepsze co może pani zrobić w tym roku, to obdarzyć stuprocentową uwagą i pełnią miłości te dwie najbliższe osoby, które będą z panią w Wigilię – mamę i męża. Proszę nie patrzyć na tę Wigilię jako na "niepełnowartościową", bo w mniejszym składzie. To byłoby nie fair względem rodziny, która będzie obecna. Proszę potraktować ją jako po prostu mniejszą, inną, ale równie piękną, jak liczne i gwarne Wigilie z przeszłości. Czasem w tłumie mamy mniej czasu na poświęcenie uwagi wszystkim. W małej grupce może pani dać z siebie wszystko obecnym, z wdzięczności za to, że cokolwiek się dzieje, oni zawsze są z panią. Wesołych Świąt!